W zespole siła!
W kabinie naburmuszony tłumacz nerwowo notuje co drugie słowo mówcy i podsuwa notes partnerowi z dezaprobatą kręcąc głową.
Zdarzyło się Wam kiedyś coś takiego? Czy może jesteście szczęściarzami i zawsze pracujecie w zgodnym konkabinacie?
Tłumaczenie symultaniczne wykonuję już od 10 lat, jednak po każdym zleceniu niezmiennie dochodzę do tego samego wniosku: zaufany partner, z którym komunikacja przebiega bez problemu to prawdziwy skarb!
Stwierdzam więc, że jestem bogata, bo mam wspaniałe koleżanki i kolegów kabinowców.
Nie wyobrażam sobie pracy z kimś, kto chce być gwiazdą kabiny i nie przyjmuje żadnych uwag, ale jednocześnie swoimi komentarzami sypie jak asami z rękawa.
Ostatnio widziałam w sąsiedniej kabinie, jak tłumacz za nic w świecie nie chciał oddać partnerowi mikrofonu, w ogóle nie zwracał uwagi na subtelne znaki kolegi, i mimo że tłumaczenie zaczęło się sypać udawał, że nic się nie dzieje. Wszelkie próby pomocy oczywiście ignorował. Gdy w końcu koledze udało się przejąć pałeczkę, ten pierwszy zaczął z miną wszystkowiedzącego profesora niecierpliwie notować każde słowo wypowiedziane przez mówcę, wybijając tym samym z rytmu swojego partnera.
Efekt? Niezadowolony klient!
Odbiorcy traktują tłumaczenie jako całość, nie wiedzą, że akurat w danej chwili tłumaczy gwiazda. Jeśli nie spodoba im się połowa tłumaczenia, to po prostu będą niezadowoleni. Nie ma więc sensu za wszelką cenę starać się wybić kosztem partnera. Współpraca wyjdzie wszystkim na lepsze.
Kolega ostatnio opowiadał o tłumaczu, który zawsze wybiera na partnera do kabiny kogoś znacznie gorszego od siebie, bo chce zabłysnąć.
Uważam że to strzał w kolano. Jeśli tłumaczenie będzie w połowie złe, to klient będzie w połowie zadowolony, a najpewniej w 100% niezadowolony i wtedy możemy pożegnać się z szansą na ponowne zlecenie. Nie ma znaczenia, że ktoś tłumaczył lepiej a ktoś gorzej. Tłumaczenie symultaniczne to gra zespołowa!
Więc:
– dobierajmy sobie partnerów, którym zależy na dobrym tłumaczeniu, a nie na promowaniu swojego ego
– gdy czujemy, że opadamy z sił, a nasze tłumaczenie nie jest najwyższych lotów, oddajmy mikrofon partnerowi
– każdy tłumaczy inaczej, nie trzeba więc cały czas podsuwać koledze/koleżance rozwiązań, które są w naszym mniemaniu lepsze. Jego jej rozwiązania mogą być po prostu inne
– tłumaczenie to zajęcie, które wymaga uczenia się przez całe życie – również od partnerów w kabinie. Dlatego nie odrzucajmy konstruktywnej krytyki – zawsze możemy tłumaczyć lepiej!
– dbajmy o wizerunek zespołowy!