Łódka, góra i pociąg – czyli słów kilka o ekwiwalencji
Co oznaczają następujące wyrażenia: „Thank you from the mountain”, “Railway on you” czy “It’s a fugitive of circumstances”? Oczywiście – „Z góry dziękuję”, „Kolej na Ciebie” i „Zbieg okoliczności”.
Większość z nas zna te zabawne tłumaczenia. To świetny żart, ale też świetny przykład ekwiwalencji formalnej.
Czym ona jest?
Bądź niewidzialny
W swej pracy zatytułowanej Principles of Correnspondence z 1964, Eugene Nida, wybitny lingwista i teoretyk przekładu, swoisty guru dla wielu tłumaczy, wyróżnił dwa typy odpowiedniości zwane ekwiwalencją formalną i ekwiwalencją dynamiczną (funkcjonalną). Tę pierwszą można określić jako typ odpowiedniości, w którym tłumacz nastawiony jest na język źródłowy oraz kulturę źródłową. Rezultat tłumaczenia będzie więc widoczny tak jak w przypadku powyższych wyrażeń. Ekwiwalencję formalną często określa się jako tłumaczenie dosłowne, które nie zawsze oddaje sens tłumaczonego tekstu w języku docelowym. Wynika to z faktu, że nie ma języków, które byłyby identyczne. Dlatego wyrażenie, które w języku źródłowym służy przekazaniu określonego komunikatu, przetłumaczone dosłownie może być kompletnie niezrozumiałe w języku docelowym, np.
EN Don’t worry, it’s a piece of cake!
PL Nie martw się, to kawałek ciasta!
Zapewne w jakimś kontekście, rzeczywiście mogłoby chodzić o kawałek ciasta, jednak wtedy zdanie po angielsku brzmiałoby pewnie nieco inaczej. Tu, angielskojęzyczny autor miał na myśli polskie wyrażenie „bułka z masłem”. Takie tłumaczenie jest przykładem ekwiwalencji dynamicznej.
Ekwiwalencja dynamiczna to typ odpowiedniości, w którym tłumacz nastawiony jest na język docelowy oraz kulturę docelową. Przetłumaczony tekst będzie więc sprawiał wrażenie, jakby został stworzony przez rodzimego użytkownika języka docelowego. W świetle tego typu ekwiwalencji powyższe wyrażenia zostałyby przetłumaczone jako np. „Thank you in advance”, „Now, it’s your turn” oraz „It’s a coincidence”. Stosując ekwiwalencję funkcjonalną, tłumaczenie przypomina „szybę”, jest przezroczyste, dzięki czemu odbiorca nie zauważa ingerencji tłumacza, odczytując komunikat zawarty w tekście docelowym.
Czasem jednak słowo w słowo
Jestem zagorzałą zwolenniczką stosowania ekwiwalencji dynamicznej. Ekwiwalencja formalna jest jedynie drogą do celu, tłumaczenie verbum pro verbo może posłużyć jako faza pośrednia, materiał do opracowania wersji osadzonej w języku i kulturze odbiorcy tekstu.
Jednak istnieją sytuacje, kiedy to ta druga jest niekwestionowanym numerem jeden. I nie mówię o tłumaczeniu Biblii, które zazwyczaj przywoływane jest w kontekście ekwiwalencji formalnej. Mówię o sytuacji, gdy klient chce, żeby przetłumaczyć mu tekst dosłownie. Ostatnio koleżanka opowiadała mi o swoim „ulubionym” kliencie, który nie przyjmuje do wiadomości, że tłumaczenie polskiego tekstu słowo w słowo na język angielski będzie kompletnie niezrozumiałe dla anglojęzycznego odbiorcy. Klient uważa, że to będzie bardzo dokładne tłumaczenie, bo przecież będą tam wszystkie użyte przez niego słowa…
No cóż, na niektórych logiczne argumenty nie działają.
A wracając do ekwiwalencji formalnej, przynajmniej jest ona świetnym sposobem na tworzenie żartów językowych. Ostatnio mój ulubiony to:
„Whatever floats your boat”
„Cokolwiek zapewnia siłę wyporu Twojej jednostce pływającej”
Agnieszka Rybacka
Tłumacz konferencyjny, właściciel Przetłumacz.To
Dołącz do na na Facebooku!