Tłumacz ustny – wybawiciel z opresji
Według Światowej Organizacji Zdrowia tłumacz symultaniczny jest trzecim najbardziej stresogennym zawodem na świecie, tuż po astronaucie i pilocie samolotów odrzutowych. I rzeczywiście, podczas wykonywania tłumaczenia symultanicznego lub konsekutywnego poziom adrenaliny tłumaczy sięga zenitu – tłumacze, nawet ci pracujący w Przetlumacz.to 😉, stresują się tym, że słucha ich mnóstwo osób, że muszą adekwatnie przekazać komunikat, że kluczowe słowo może im „uciec” w najważniejszym momencie, że można nie zrozumieć mówcy itp.
Dziś jednak kilka słów o innym aspekcie pracy tłumacza, choć również związanym ze stresem, mianowicie o stresie odczuwanym przez klientów.
Stres podczas tłumaczenia konsekutywnego
Ostatnio tłumaczyłam konsekutywnie spotkanie negocjacyjne, którego uczestnicy byli bardziej zestresowani niż ja podczas mojej pierwszej „symultany” dotyczącej markerów immunohistochemicznych. Reakcje przedstawicieli jednej ze stron były bardzo gwałtowne, czasem wręcz agresywne. Pojawiały się uszczypliwe uwagi, niekulturalne stwierdzenia, ironiczne docinki. Druga ze stron z kolei reagowała dość emocjonalnie, ale z równie pokaźną dawką determinacji. A w środku tej zaciętej walki znajdował się tłumacz. Czasem uczestnicy zamiast patrzeć bezpośrednio na swojego rozmówcę, patrzyli na mnie, tak jakbym to ja była adresatem ich nerwowych wypowiedzi.
Co ma zrobić tłumacz?
Samo tłumaczenie konsekutywne nie było skomplikowane, ale atmosfera stanowiła ogromne wyzwanie.
W takich sytuacjach tłumacz ustny:
– musi zachować zimną krew
– nie może brać żadnych uwag personalnie
– musi pamiętać, że nie o niego tu chodzi (ego trzeba odłożyć na bok) i skupić się na wykonaniu powierzonego mu zadania
– nie powinien angażować się w konflikt między tłumaczonymi stronami (jeden z uczestników zapytał mnie w pewnym momencie, co ma zrobić)
– może przyczynić się do złagodzenia sporu (przerwy potrzebne na przełożenie komunikatu zadziałały jak bufor tłumiący emocje uczestników spotkania)
Podsumowanie
Podobno ludziom od razu poprawia się humor, gdy słyszą, że ktoś ma gorzej. Więc kolejnym razem, gdy dopadnie Was przedtłumaczeniowy stres, pomyślcie sobie, że taki mówca na pewno też się denerwuje, może nawet bardziej od nas. Samo wystąpienie przed publicznością jest pewnie dla niego sporym wyzwaniem. My za to możemy się zachowywać jak bezstronny obserwator i zarazić naszym spokojem stresującego się klienta. Tak właśnie zrobiłam, a klient mi potem dziękował za opanowanie, podczas gdy on stracił głowę. Miłe uczucie i nowa rola – tłumacz terapeuta.